środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 1

*Louis*
następnego dnia
Gdy dowiedziałem się, że jestem jedynym dziedzicem oszalałem. Moje serce zabiło szybciej, a dłonie zaczęły się pocić. Nie znałem dobrze wuja. Był po prostu wujem. Z resztą miałem go gdzieś. Co nie zmienia faktu, że przyjechałem na pogrzeb. Ostatnie pożegnanie jest wyjątkowe. Byli tam sami biznesmeni. Ja, jedyny ja z rodziny. Usiadłem najbliżej trumny z jego ciałem i położyłem swoją dłoń, na jego. Była sina i zimna. Na samą myśl robiło mi się źle. Ale gdy dowiedziałem się, że to mi przypadł jego spadek. To było świetnie. Muszę zająć się tym czym nie zdążył zająć się wuj. Jestem w tej chwili najbogatszym człowiekiem świata. Mogę robić co chcę. Teraz chcę znaleźć jakąś dziwkę. Los chciał, że wpadłem na nią. Prześpię się z nią i ją zostawię. Kupię jej jeansy czy coś. Wreszcie mogę. Z resztą mam w tej chwili prywatnego ochroniarza. Dziwne rzeczy zaczną się od dziś. Dziś zacznę szaleć!
- Ale pierw muszę zadzwonić do Nialla - pomyślałem sobie w myślach.
Niall to mój najlepszy kumpel, wystarczy jeden telefon, a on już jest u mnie. Wystarczy jeden telefon, a mam już informacje o danej osobie. Nie pracował w policji. Zna kolesi, którzy tam pracują. On tylko dzwoni i już wie o osobach, które mnie interesują. Teraz padłą na nią. Nie znałem jej imienia - nie zdążyłem zapytać. Ale w mojej głowie miałem cały czas obraz tej dziewczyny. Nie mogłem o niej zapomnieć. Jej brązowe oczy, które stawały się czekoladowe, kiedy była zdenerwowana. Włosy, które miały zapach świeżych owoców.
Rozmyślałem tak jeszcze parę minut, aż w końcu wziąłem komórkę i zadzwoniłem. Wybrałem numer Nialla i nacisnąłem zieloną słuchawkę. Po dwóch sygnałach usłyszałem zaspany głos po drugiej stronie.
- Halo ?
- Cześć Niall - odezwałem się po lekkim zamuleniu - Mam do Ciebie ważną sprawę! Czy m...- nie dokończyłem, przerwał mi zimny głos blondyna.
- Stary jest południe, daj normalnym ludziom się wyspać - powiedział zaspanym głosem.
Jestem pewien, że był na mnie wkurzony, ale nie przejmowałem się tym.
- Ok. Sorry - przeprosiłem - Ale wpadnij do mnie dzisiaj wieczorem o 8 - szybko dodałem.
- Będę - powiedział, po czym się rozłączył.

* Peg *
Całą noc miałam nie przespaną. Ciągle myślałam o tym chłopaku. Louis. Ładne imię. Gdy zamykałam oczy, jego twarz momentalnie pojawiała się w moich myślach. Jego oczy. Oczy, które mnie pociągały. Błękit, który z nich bił był uspokajający. Mogłam w nich utonąć. Moje przemyślenia przerwał mi głos otwieranych drzwiczek od szafki. Potrząsnęłam głową i otworzyłam oczy, gdy zorientowałam się, że mam je zamknięte. Przede mną ukazał się chłopak o brązowych oczach. Włosy miał ułożone w nieładzie. Pod wpływem słońca kolor jego włosów często się zmieniał. Dlatego nigdy nie potrafiłam go ocenić. Zauważyłam, że chłopak dłuższy czas mi się przygląda.
- Wszystko w porządku ? - postanowiłam zapytać, a on szybko odwrócił wzrok.
- To ja powinienem zadać te pytanie - uśmiechnął się do mnie lekko - Przez cały dzień jesteś jakaś roztargniona. Coś się stało Peg ? - zapytał, a ja ujrzałam w jego oczach troskę.
- Nie, nic... Po prostu mam gorsze dni - odpowiedziałam i również odwzajemniłam uśmiech.
- Na pewno ? - zapytał - znowu, widziałam po jego twarzy, że nie jest do końca przekonany moją wypowiedzią.
- Na pewno! A teraz lepiej chodźmy do pracy Josh, jeszcze nas wyrzucą, że robimy sobie pogawędki w pracy - szturchnęłam go lekko w ramię, uśmiechając się.
Wyszłam zaplecza i poszłam układać nowe książki. Dzisiaj była dostawa, więc musiałam dopilnować, aby każda książka znalazła się na odpowiednim miejscu. Nudziłabym się gdyby nie muzyka z radia, która była przyciszona. Chociaż lepsze to, niż nic. Josh siedział i liczył kasę zarobioną dzisiejszego dnia. Zawsze to robił, kiedy zbliżała się godzina oznaczająca koniec męczarni w tej księgarni. Była 3:30 - jeszcze tylko pół godziny i KOOONIEC! Dzisiaj szef pozwolił wyjść nam szybciej. Chwała mu za to. Postanowiłam więc, że ten dzień wykorzystam. Dawno nie widziałam się z moją młodszą siostrą Alice. Dzisiejszego ranka zadzwoniłam do niej i umówiłyśmy się na spotkanie w Starbucksie o 4:15. Więc mogłam spokojnie dojść na miejsce przez park.
Układałam książki, nucąc sobie piosenkę, która leciała w radiu. Znałam każde słowo. Od dzieciństwa jej słuchałam. Zaangażowana w swoją pracę nie zauważyłam, że już jest godzina 4. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Josh pewnie musiał już wyjść - znowu wszystko na mojej głowie. Ale nie denerwując się poszłam na zaplecze. Zebrałam wszystkie swoje rzeczy, chowając je do torby. Wyszłam z księgarni, ostatni raz patrząc, czy nikt nie został w środku. Nikogo nie było. Przekręciłam zamek. Odwracając się od drzwi wrzuciłam klucze do torebki. Skierowałam się w stronę parku, idąc ze spuszczoną głową. Wiatr rozwiewał moje włosy co często powodowało, że były poplątane. Włożyłam ręce do jesiennego płaszczu, ogrzewając je. Przechodząc przez park, rozglądałam się dookoła. Lubiłam przechodzić przez te miejsce. Duże drzewa tak jakby dawały Ci schronienie. A fontanna na środku zawsze była włączona, woda wytryskająca z rzeźby uspokajała. Szum wody, siedzące pary obok - tak zapamiętałam park z czasów dzieciństwa. Z czasów, kiedy wszystko jeszcze było dobrze. Kiedy moi rodzice byli razem. Teraz jest inaczej... Ja mieszkam razem z mamą, a Alice razem z tatą. Rozwiedli się 2 lata temu, a ja czuję jakby minęły wieki....
Rozmyślając nad rozwodem rodziców nie zauważyłam, że byłam już na miejscu.
Wyciągnęłam ręce z kieszeń i prawą dłonią przycisnęłam klamkę, ciągnąc drzwi do tyłu. Przekraczając próg, ciepło wydobywające się z wnętrza uderzyło prosto we mnie. Rozejrzałam się, ale nie zobaczyłam mojej siostry. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 4:10. Miałam więc jeszcze 5 minut do przygotowania się do spotkania z moją siostrą. Bałam się tego trochę. W końcu nie widziałyśmy się półtora roku. Nie wiedziałam czego mam się po niej spodziewać. Mogła przecież mnie znienawidzić.

Dziękuje za tyle wejść. Mam nadzieję, że będziecie tu jeszcze częściej wchodzić i czytać. Przepraszam, że taki krótki rozdział, na następny raz postaram się napisać dłuższy. 
Jeszcze raz wielkie dzięki < 333
Miłego czytania, życzę ! :*

czwartek, 22 sierpnia 2013

Prolog

Co za nie niesamowity dzień. Jak co dzień idę samotnie chodnikiem. W uszach mam słuchawki i jestem w 100% odcięta od świata. Sprawdzam jeszcze raz czy w księgarni nikogo nie ma. Jest pusto. Powolnym ruchem sięgam do kieszeni. Wyjmuję kluczę i zamykam księgarnię. Wreszcie weekend. Wolne, wolne, wolne ! Ruszyłam do mojego mieszkanka, gdzie czekała już na mnie moja przyjaciółka Kate. Ale z moją gracją wpadłam na kogoś. Był to mężczyzna . Wysoki i o błękitnych oczach. Muszę przyznać, że bardzo przystojny.
- Oj. Przepraszam bardzo - powiedziałam szybko i nie zwracając uwagi na chłopaka ruszyłam dalej.
Gdy nagle na moim nadgarstku poczułam dotyk, chłopak złapał mnie i odwrócił do siebie. Teraz stałam twarzą w twarz z chłopakiem o błękitnych oczach, w których było można utonąć.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się do mnie delikatnie, po czym puścił mój nadgarstek - Gdzie tak się śpieszysz ? - zapytał.
- Właśnie skończyłam pracę i chcę, jak najszybciej znaleźć się w domu. - rzuciłam niezbyt miłym tonem - Moja przyjaciółka na mnie czeka, więc przepraszam, ale ja już idę - chciałam przejść, ale chłopak zagrodził mi przejście.
- Czekaj, czekaj - znowu złapał mnie, tylko teraz ujął moje dłonie w swoje - Zamian tych słownych przeprosin, chciałbym napić się z Tobą kawy i porozmawiać - spojrzałam się prosto w jego oczy, przez nie zapominałam o rzeczywistości.
- No nie wiem, nie znam Cię, ani Ty mnie - powiedziałam i wyszarpnęłam swoje ręce z jego.
- Dlatego chcę się z Tobą spotkać, aby bliżej Cię poznać - uśmiechnął się i zarzucił swoją grzywkę do tyłu, która opadła mu na czoło.
- A kto powiedział, że ja chcę Cię poznać ? - popatrzyłam na niego pytająco.
- Na pewno chcesz. Gdybyś nie chciała to dawno byś już sobie poszła.
- Chciałam iść, ale Ty mi nie pozwoliłeś ! - prawię, że krzyknęłam na niego, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Proszę, droga wolna - pokazał ręką w stronę alei, którą zawsze wracam do domu.
- Dziękuję - szepnęłam, a zarazem warknęłam.
- Louis.... Nazywam się Louis Tomlinson - usłyszałam za sobą jego głos, nie odwróciłam się. Szłam dalej.